Miał ostatnio przyjechać, zapoznać się z mieszkaniem i mieliśmy ustalić warunki jego przeprowadzki. Co z tego wyszło? Jedno wielkie nic. Kruk nie dał w ogóle znaku życia. A jak mu napisałem, "czy żyje?", odpisał, że miał ciężką torbę, nie wiedział jaka to dzielnica, i nie chciało mu się łazić, a poza tym zachlał z koleżankami. Brak słów!
On to by chciał, żeby to za niego ktoś znalazł pracę w poznaniu, znalazł dach nad głową, przeprowadził go i najlepiej jeszcze utrzymywał.
Mam dla niego jedno słowo: DOROŚNIJ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz