piątek, 18 czerwca 2010

[N/M]ocne braci rozmowy

Leżymy wieczorem w łóżkach. Oboje nie możemy zasnąć. Atmosfera jest gęsta, że można ją nożem kroić. To pewnie ot tej duchoty na dworze.

B: Nie wytrzymam! Jak to się stało, że nie jesteś już w seminarium???

Brajan wybuchnął. Pięć lat temu gdy wyjeżdżał, ja właśnie zapisywałem się do seminarium duchownego, czego on nie mógł znieść

M: Qui pro quo, Clarice – Odparłem delektując się jego zniecierpliwieniem.
B: Dobra, jasne, whatever!
M: Powiedzmy, że ekskomunika, to moja specjalność.
B: A tak z polskiego na nasze?
M: Tak to już jest, gdy się przyłapie księdza uprawiającego seks za zakrystii na dodatek pijanego jak bela.
B: COOO?!?!?!?!?!?!?!?!?!
M: No.
B: TY??? Nie jesteś już dziewicą?????
M: Zaraz starych obudzisz. Qui pro quo!
B: Wyjechałem do Niemiec rżnąć się z jednym kolesiem, po czym zostawił mnie na środku miasta, bez ubrania i pieniędzy, więc zrobiłem to co umiem najlepiej. Zatrudniłem się w burdelu.
B: Z kim się rżnąłeś? Jak do tego doszło? To zupełnie do ciebie niepodobne!!!
M: Dwa lata z samymi facetami. Na imprezie pochlałem, spotkałem napaleńca. Kościół to byłe jedyna miejscówka. No i oczywiście ksiądz proboszcz nas nakrył, i skończyło się dyscyplinarką. Okazało się że to jakiś psychol był. Burdel i co dalej?
B: Wyrobiłem sobie wyśmienitą opinię. Po roku wykupił mnie ekskluzywny burdel w Szwajcarii. Stamtąd, na wyłączność wykupił mnie 40-letni milioner, którego doprowadziłem do zawału podczas seksu oralnego.
M: Podczas oralu???
B: Wykitował. Co Było dalej?
M: Wzięli mnie do wojska na 9 miesięcy. Znowu sami faceci.
B: Ty i armia?
M: Też tak mówię. To tam się tak wyostrzyłem. Na przepustce poznałem faceta. Znałem go tylko miesiąc i to intensywnie, a potem przez rok mi się odbijał czkawką.
B: Ty to masz pecha.
M: Miałem. Czas przeszły. Zostawił Ci jakiś spadek?
B: Tylko mieszkanie opłacone na rok z góry. No i szafę pełną ciuchów. Nie wspominając o wściekłej żonie.
M: Ha! To by było zbyt piękne…
B: Nie inaczej. A przez ostatnie dwa lata umawiałem się z Prezesem firmy kosmetycznej w Anglii. Młody, przystojny bogaty…
M: Zajęty.
B: Takich kochanków jak ja miał w każdym mieście. A podróżował ciągle.
M: Eh. Cioty.
B: Qui Pro Quo, Agent Starling.
M: Rok przepracowałem w gastronomii z szefami, kutasami. Pół roku bezrobocia, Rok terapii u psychologa i trzeci miesiąc pracy tu. No i poznałem wielu ciekawych ludzi.
B: To z jednym z nich się rżnąłeś?
M: Idę spać.
B: Nie zmieniłeś się aż tak bardzo.
M: Dobranoc.

Zamknąłem oczy z nadzieją na koniec nocnych konwersacji.

B: Pchły na noc.
M: A niech Cię komary żywcem zeżrą. - Szeppnąłem
B: Złego diabli nie biorą.
M: Tobie w piekle byłoby jak w raju.
B: W niebie bym się zanudził.
M: Pierdolisz.
B: A ty byś chciał.
M: Jedyne czego chcę, to świętego spokoju. No i snu.
B: Żeby Ci Się znowu przyśnił tajemniczy drwal.
M: Oby nie.

I z tą myślą pogrążyłem się w półśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz