wtorek, 28 września 2010

"U,Żet," czyli "Pierdole, nie robie"

No to na tym byśmy zakończyli mój maraton w pracy :D

Zdenerwowałem się. Wypisałem wniosek na jutro i dałem kierownikowi, który dzisiaj dopiero wrócił z urlopu. Dał mi kilka ważnych misji do wypełnienia, więc zapierniczałem jak taki motorek cały dzień, a godzinę przed końcem, przyszła kierowniczka dyżurna i zaczęła mi wymyślać inne misje. Najgorsze jest to, że nie przyjmowała odmowy, bo ona jest najważniejsza. Głupota ludzka mnie przeraża. Zrobiłem co chciała, ale nie zdążyłem zrobić tego o co mnie kierownik prosił. Nie omieszkałem zostawić adekwatnej notatki na rano.

Ale teraz mam dwa dni wolnego, oraz wolny weekend więc wypoczną trochę. Po tych nerwach, co natraciłem przez cały poprzedni tydzień należy mi się.

W szafie czekają na mnie: litrowe Martini i dwie butelki wina :DDD Szykuje się udany wypoczynek :DDD

Może wkleję jutro jakieś fotki :P

poniedziałek, 27 września 2010

Maraton / Kurwica

Żyję i mam się dobrze.

Jeszcze.

Sorki, że tak dawno nie pisałem, ale nie mam ostatnio zbyt wiele czasu. Minął mi czwarty z sześciu popołudniówek. Roboty mam tyle, że musiałbym się potroić, żeby wszystko zdołać zrobić. W pierwszy dzień, byliśmy w trójkę, a tylko ja pracowałem, pozostali ściemniali, i na dodatek w następny dzień dostałem zjebę, że zostawiłem syf, mało zrobiłem, i ogólnie za całokształt. Myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Krzyczałem. Normalnie krzyczałem. Nie wyzywałem nikogo, nie miałem odpowiednich słów by to opisać. Z bezsilności wyłem. Ostatnio też dowiedziałem się, że wygraliśmy(mój dział) sierpniowy konkurs, i dostaliśmy po 200zł na łebka. Nawet nie miałem siły się cieszyć z tego. Minusem było jeszcze to, że mojego kierownika nie ma do jutra, a osoby zastępujące go tylko działały nam na nerwy. Ściemniacze ostatnio ściemniają jeszcze bardziej. Z tego wszystkiego, poszedłem wczoraj z Chłopcem z blizną na piwo, a skończyło się na czterech i nie pamiętam jak do domu wróciłem. Kac morderca też nie pomagał mi dzisiaj w pracy. Plusem jest tylko to, że trochę rozładowałem nerwy. Uspokoiłem się trochę. Bo już niewiele brakowało bym zaczął wszystkich gryźć.

Dość narzekania.

Pa

czwartek, 23 września 2010

Kino 19: The last Airbender



Film oparty na serialu animowanym. Wiadomo czego się spodziewać.

Ale krótko. Efekty, nie najgorsze, choć nie porażały. Fabuła ciekawa, choć nie zachwycała. No i wiadomo, że jest to początek co najmniej kilku-częściowej serii. Swoją drogą, zawsze pociągała mnie wizja władanie czterema żywiołami.

Jeżeli chodzi o film, to jest jeszcze coś. Główni bohaterowie, to dzieci, więc gra aktorska, nie była jakoś specjalnie rewelacyjna. Wymieniłbym głównego aktora, z tego po lewej, na tego po prawej.


Film zyskałby wtedy zupełnie inny wymiar :DDD

Ocena ogólna: Film, średni. Może druga część będzie lepsza.

Dni są zbyt ciasne.

Wolny dzień zleciał ni jak z bata strzelił. Ledwo się obejrzałem, już było ciemno.

Wstałem, wypiłem kawusię, pojechałem na siłownie, przebiegłem 5km, wróciłem do domu, wrzuciłem coś na ząb, pojechałem na service(dodatkowa fucha w pracy; zastępuję mojego kierownika), wróciłem, wszamałem coś, pojechałem do Pietra i razem poszliśmy do kina(o tym zaś). Z kina wyszliśmy po 23ej :P

Gdzie jest ten dzień?????

wtorek, 21 września 2010

Pichcenie.

Dzisiaj mam gości i od soboty siedzę przy garach. Chodząc do pracy, musiałem wcześniej się za wszystko zrobić. W sobotę tort, w niedzielę, kotlety w sosie myśliwskim, dzisiaj, bajeczna misa warzyw z kurczakiem i ciasteczka z kremem budyniowym.
Dzisiaj rano, zaraz po wypiciu kawy, wziąłem się do garów. Mieszam, mieszam... Nagle wyłączam wszystko.

Max: Pie***le, idę do fryzjera!!!

Młody w śmiech.

Strzygę się krótko, a do fryzjera chodzę raz w miesiącu. We wrześniu jeszcze nie byłem.

Po powrocie wziąłem się dalej do roboty. Stwierdziłem, że nie mogłem się  oderwać od smażonej cukini. Mniam :D

Polecam.

piątek, 17 września 2010

Jesiennie

Zaczyna się. Czuję jak wielkimi krokami zbliża się moja jesienna chandra. Nie mogę sobie na to pozwolić.

Do tego wszystkiego zaczynam pociągać nosem. Paskudna pogoda! Na chorobę też nie mogę sobie pozwolić. Jeszcze nie.

Apetyt mnie opuścił. To nigdy nie jest dobry znak. Najchętniej przespałbym kilka dni. Może doszedłbym do siebie. Nie wiem. Wiem tylko, że muszę coś ze sobą zrobić. Siłka też nie sprawia mi już takiej radości. Choć wyniki mam coraz lepsze.

Najgorsze jest to, że teraz jesień trwa 3/4 roku. Z krótką przerwą na zimę :/

Pomocy!!!

Kino 18 - Avatar 3D Extended Version

Grudzień 2009 - Avatar 2D
Styczeń 2010 - Avatar 3D
Wrzesień 2010 - Avatar 3D - Extended version.



Nie mogliśmy się powtrzymać :P

Ten film nie może się znudzić. Trochę obawiałem się tych dodatkowych scen. Że dodadzą niepotrzebna sceny, albo zmienią lub zepsują całość. Okazało się, że dodane sceny wpasowały się idealnie w całość. Były to drobne sceny, które lekko podkreśliły nastrój danej chwili. Kocham ten film coraz bardziej! :D

Pietro się śmiał.

Pietro: Trzeci raz w kinie na tym samym filmie. Poje**ło nas.
Max: Tylko troszkę :P

Chwila ciszy.

P: To kiedy idziemy czwarty raz?
M: Na maraton razem z drugą częścią.

środa, 15 września 2010

Brooke'owcu wróć!!!

Brooke ma ciche dni, chyba.

Każdemu się zdarza. Nawet mi. Miała przyjechać w weekend do Miasta Koziołków, lecz stwierdziła, że nie chce jej się z nikim spotykać. Rozumiem. Brooke jednak, jak na osobę, która zawsze ma coś do powiedzenia, na każdy temat, jest baaaaaardzo milcząca. Zaczyna mnie to martwić. Gdyby nie Alladyn, nawet nie wiedziałbym, czy żyje. Nie odbiera moich telefonów, a na SMSy odpisuje zdawkowo, że jeżeli pilne, to mam pisać, bo on jest zajęty. Brooke, jako osoba bezrobotna, może mówić tak w dwóch przypadkach. Albo robi fotki Alladynowi, bądź głowę zawraca jej jakiś facet ubrany w skóry. Pierwsza wersja nie tłumaczy milczenia, a druga jest wielce nieprawdopodobna.

A jezeli chodzi o Brooke'owiec... To co ja mam czytać, kiedy Brooke stwierdziła, że nie ma weny i kropka. No dobra. Można nie mieć weny. Coś o tym wiem. Ale żeby nie odbierać moich telefonów??? Karygodne!!!

Ech Brooke... Odezwij się.

P.S.
Wu, dzięki, za wytknięcie orta. Najlepszym się zdarza :P

wtorek, 14 września 2010

Lois - początek końca

Czekałem, aż zacznie ten temat.

Nuż ostatnio zauważyłem, że chodząc do niej, mam coraz mniej problemów. A z tymi problemami które mam, potrafię sobie poradzić bez większego wysiłku. Jestem o wiele spokojniejszy, jak na przykład przy stłuczce. Jakby nie było na terapię chodzę już ponad półtora roku. No i w końcu zadała magiczne pytanie.

Lois: Już sobie tak dobrze radzisz. Jak myślisz, czy musisz jeszcze to przychodzić???

Nie muszę. Chcę. Jeszcze trochę. Sam widzę zmiany jakie we mnie zaszły, lecz obawiam się, że gdy znowu pojawi się jakiś problem,  nie będę w stanie sobie z nim poradzić. Wiem, że obawiam się na wyrost, ale cóż.

Koniec terapii jest nieunikniony.

I co dalej?

Grzybobranie

W sobotę, Ojciec pojechał na grzyby i przywiózł wuchtę grzybów. Z Mariolką, pociachali je i rozłożyli na blachach do suszenia. Wczoraj wieczorem, gdy przyszedłem z pracy, zapach, a raczej odór suszonych grzybów niemal mnie odrzucił. Okazało się, że Mariolka pożyczyła od sąsiadki farelkę, i pomaga grzybom się suszyć. W zeszłym roku, Babcia podsuszała grzyby w piekarniku i część poszła z dymem, a część zgniła. W tym roku, ratują co się da. 

Ja z kolei nienawidzę grzybów. Jedyna jakie toleruje, to suszone w bigosie. Innych niet! A na grzybobraniu byłem raz, wiele lat temu, i znajdywałem jedynie muchomory, a Ojciec łaził za mną i zbierał najlepsze okazy. Ja po prostu nie widzę grzybów. Uwielbiam z kolei łazić po lesie z aparatem :P

A tak naprawdę, to inne grzybobranie mi się marzy!!! Jeśli wiecie co mam na myśli! :DDD

Bad News :(

Dzisiaj w pracy dowiedziałem się, że nasz Dyrektor Burak odchodzi dopiero po Nowym Roku

:(

Brian: Ten Mały? Rudy? Koszykarz? Z metra cięty? On?
Max: Si!
B: Wieśniak zostaje? Współczuję Ci!
M: Dzięx. To mi jednak nie pomoże. Już dzisiaj łaził i wku***ał wszystkich swoją obecnością. On chyba chce zostawić po sobie bardzo nieładny prezent pożegnalny. Son-of-a-...
B: BITCH!!! Nienawidzę takich ludzi jeszcze bardziej niż ty.
M: W jego przypadku, powątpiewam!

niedziela, 12 września 2010

Cmentarz

Jutro jest 9-ta rocznica śmierci dziadka. Całą rodziną wybraliśmy się na grób. Lubię cmentarze. Ta cisza, ten spokój, ta powaga. To jest to. Nienawidzę z kolei Okolic 1go listopada!!! Przeciskać się miedzy tysiącami sztuk bydła.

Jakoś tak dziwnie nawiedziła mnie wizja, jak chcę by wyglądał mój grób. Prosty, kamienne obramowanie, porośnięty miętą i lawendą.

Stłuczka



Jadąc na cmentarz (o tym później) Zatrzymaliśmy się na bocznym parkingu, by kupić znicze. Wycofując już samochód, ojciec wjechał bokiem w tył innego samochodu, który też wycofywał. Boczna drzwi, przy których ja siedziałem i tylni błotnik, drugiego samochodu miały tylko lekko zdarty lakier. Okazało się, że ten drugi samochód kierowała 66-letnia baba, która zaraz zaczęła trzodę robić. Zadzwoniła po policję[Zlali ją ciepłym moczem]. Burzyła się niemiłosiernie. Wieśniara. Zjechała się nasza rodzinka(wracali akurat z grobów), ich trochę później też. Tamci zaczęli wymyślać, że trzeba będzie wymienić cały błotnik i będzie to kosztować 1500zł. Kuzyn ryknął śmiechem. Córka, z zięciem Wieś-Baby bronili się, że on jest prawnikiem i że poda nas do sądu. Debile! 



Ja tylko nie mogę wyjść z podziwu, jaki byłem spokojny!!!

Zawsze wiedziałem, że zginę młodo. Teraz już wiem w jaki sposób. Jadąc z ojcem samochodem!!!

sobota, 11 września 2010

Kino 17 - Resident Evil - Afterlife

Czwarty już film z tej serii. Jestem niesamowicie zadowolony z seansu. Wiadomo. Film o zombie, które opanowały świat. Jednak tutaj skoncentrowali się na korporacji Umbrela, oraz na ocalałych niedobitkach. Film momentami zaskakujący, czasem straszny, i nierzadko śmieszny. Śmieszny w sensie, drobne żarty fantastycznie rozładowywały napięcię, w momentach, gdy film zaczynał się robić ciężki i toporny. REWELACJA!!!

No i jeszcze jest Milla! Uwielbiam ją. Sceny walki rozwalały system. Tym bardziej, że w 3D!

Nie muszę już chyba nic dodawać. Prócz fotek :D

Polecam!!!

Dej łyt Pietro

Z rańca pojechaliśmy do Ikei. Tak se. Bo dawno nie byliśmy. Muszę się pochwalić zakupem :P
O dawna się napalałem na taką podstawkę.
Cały dzień spędziliśmy razem. Dawno takiego dnia nie mieliśmy. W zeszłym roku, co miesiąc organizowaliśmy sobie taki dzień. 

Pod wieczór poszliśmy do Pizza Hut na festiwal makaronów. Zjadłem trzy różne porcje makaronów i deser, a Pietro cztery porcje, i chciał piątą, ale kelnerka nas olewała :( Dostaliśmy za to duży rabat, bo nasza znajoma tam pracuje :P

Na i na sam wieczór poszliśmy do kina. (O kinie później). Siedząc w kinie Pietro dostał dwa SMSy. Odczytał je dopiero później. Były to eSki od jego ojca, z którym odnowił niedawno kontakt.

SMS: Śpisz?
30 min później
SMS: K***A, ZABILI CIĘ???
ODP: Zabili mnie, ale im uciekłem.

:D

Po kinie postanowiliśmy iść na piwo. Przy okazji poszliśmy po Dziecko Oświęcima. Jest to kumpela z pracy Pietra, z którą też kiedyś tam pracowałem. Ma ona takie samo poczucie humoru jak my. Poszliśmy z piwami nad Wartę, lecz zrobiuło się zimno i poszliśmy do pubu, gdzie Pietro ma znajomości. W domu zlądowałem po 6ej rano. Jak nigdy. Ale co tak. Wstałem ok 13ej. Zjadłem obiad i pojechałem z Młodym na siłownię. Dałem se wycisk równy!!! 25 min = 5,14 km. AŁA!!! Trzeba było spalić te kalorie od festiwalu makaronów :P

Dzisiaj wieczorem idę znowu do Pietra pić dalej.

:D

czwartek, 9 września 2010

Zwarcie

Mój mózg ma jakieś krótkie spięcia ostatnio. Spięcia, to delikatnie powiedziane. Niemal dymi mi się z uszu.

Wiem czym to jest spowodowane. Zaczęło się miesiąc temu, gdy moje plany urlopowe poszły z dymem. Całe planowanie diabli wzięli. To, jak byłem wtedy wściekły, graniczy z niemożliwością. 
Na ten weekend chciałem umówić się z Brooke, ale odpisała mi dziś, że nie przyjedzie. Trudno. Po czym, pod wieczór pisze do mnie Pietro i zaczyna się ze mną umawiać konkretnie co do jutra. Nie mogliśmy się dogadać, nie wiedzieć czemu. Czułem, jak mój mózg ciężko pracuje, by przetworzyć wszystkie informacje i pogodzić wszystkie plany. 

Mariolka, chce, bym przygotował obiad. Na siłkę chciałem jutro iść. Na wieczór umówiłem się z Pietrem do kina. Wczesnym wieczorem jest msza za św.p. Dziadka(presja babci). Zapomniałem, że z Pietrem umówiłem się na rano, na wyprawę do Ikei. Na zakupy chciałem iść. 
Czacha dymi. 

Nie potrafię się ostatnio ogarnąć organizacyjnie. Mózg mi się gotuje. Dosłownie.


wtorek, 7 września 2010

Immortality / Forever Young


Było o podróżach w czasie, to będzie o nieśmiertelności.

Jest to temat często powtarzany w książkach, filmach i bajkach. Poszukiwacze, którzy zatracają się w poszukiwaniu źródeł wiecznego życia. Żal mi ich. Głupcy.

Nigdy w życiu nie chciałbym być nieśmiertelny. Naczytałem się o nieśmiertelnych wampirach. Nieskończony czas w samotności. wszystko co bym pokochał, prędzej, czy później by odeszło. Z resztą... Nie chciałbym widzieć upadku cywilizacji. Już teraz staczamy się coraz to niżej. Polityka, wojny, brak tolerancji, głupota... Oto czterech jeźdźców apokalipsy. Chociaż chciałbym zobaczyć odwet natury. Jak dżungle porastają fabryki. Oceany zalewają miasta. Chciałbym to zobaczyć. Nie żyć tam.

Jest jeszcze aspekt wiecznej młodości. Niby jest to kuszące, ale ja bym nie chciał. Ludzie by mi zbyt zazdrościli. Pewnie też bym się zbyt dobrze bawił, by umierać. Musiałbym też cały czas szalenie dbać o to młode ciało. Orka. To ja już wolę moje ciało jakie by nie było. Choć przyznaję, że czasem zazdroszczę Brooke, jej młodzieńczego wyglądu. Ja jednak bynajmniej nie mam zamiary podpisywać żadnego cyrografu :P

Jedyne co bym chciał, to nigdy nie chorować. Albo do 40-tki być zdrów jak ryba, a później mógłbym przyjąć na klatę wszystkie choroby i rozsypać się jak domek z kart. Jak już, to do końca. I byle szybko.

Wiem, że pieprzę bez sensu, ale tak już mam. Przyzwyczajcie się :D

poniedziałek, 6 września 2010

Wehikuł czasu

Obejrzałem wczoraj "Wehikuł czasu". Co prawda to tylko remake, ale ja nie widziałem oryginału. Film jest raczej średni. Nie przepadam za tematyką podróży w czasie.

Oglądając ten film przypomniały mi się nieprzespane noce, i wiele godzin rozmyślania o cofnięciu się w czasie. Kiedyś marzyłem by cofnąć się do siódmego roku życia i przeżyć całe życie jeszcze raz. Uniknąłbym wielu, wielu błędów. Nauczyłbym się grać na jakichś instrumentach. przeczytałbym więcej książek, byłbym bardziej wysportowany, miałbym lepsze wykształcenie... Mógłbym tak wymieniać godzinami.

Powstał jednak problem. Czy poznałbym ludzi, których teraz nazywam przyjaciółmi? Czy nasze drogi by się zeszły? Czy ponownie by mnie polubili? Mógłbym udawać jasnowidza, i opowiadać, co się dopiero zdarzy. Wizualizacja. Pukam do drzwi Brooke i wciskam jej kit, że znam jej przyszłość. Mówię jej z kim będzie spała. Z kim nie. Kogo znielubi. Z kim się zaprzyjaźni... Tak też mógłbym godzinami. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.

Po naprawdę wielu godzinach gdybania, zaprzestałem fantazjowania. Nie ma co. Gdybym miał mieć wszystko czego pragnę, już bym wolał otaczać się ludźmi, których lubię i cenię.

Jeżeli miałbym podróżować w czasie, to jedynie krótkie wycieczki w daleką przeszłość(starożytny Rzym, antyczna Grecja), lub w daleką przyszłość(ciekawość górą). To tyle. Więcej bym nie chciał.

Pa

sobota, 4 września 2010

Siłka po raz drugi

Takie soboty lubię.

Nie wiem jak to się stało, ale spałem aż do 11ej, a na 12tą z Młodym pojechaliśmy na siłkę. Zrobiłem ten sam zestaw ćwiczeń, co ostatnio. Na zakończenie natomiast poszedłem na step-cośtam i dałem sobie dwa razy większy wycisk, niż ostatnio. Przebiegłem 2,7km[poprzednio 1,2], średnia prędkość11,3km/h[10,5], spaliłem 180 kalorri[70] i maksymalne tętno 166[184]

Może trochę się chwalę, ale jest czym. Jestem z siebie dumny :D

czwartek, 2 września 2010

Po siłce.

Gdy rano zadzwonił mi budzik, nie wiedziałem gdzie jestem. Z samego rańca nic mnie nie bolało, co sprawiło mi niemałe zaskoczenie. Jednak z czasem w pracy zaczęły mnie boleć mięśnie. Klata i plecy. Czuję jak mi twardnieją muskuły. Za kilka miesięcy będę wyglądał jak facet na fotce :P

Ale ze mnie skromniś :D

Na siłkę planuję chodzić co najmniej raz w tygodniu a na basen co najmniej dwa razy w tygodniu. 

To tyle.

Pa :*

Good News :D

Dzisiaj na zebraniu kierowników, nasz Dyrektor Burak ogłosił wszem i wobec, że od 20go września odchodzi!!!

:D

To mi polepszyło humor skutecznie na calutki dzień!!! :D

środa, 1 września 2010

Siłka + Basen = Boje się jutra :P

Z młodym pojechaliśmy na siłkę. Pokazał mi jak się korzysta ze wszystkich urządzeń i na jakie mięśnie działają. Wiem już z jakich atlasów będę najczęściej korzystał. Będę też się zajeżdżał na Step-cośtam
(pseudorowerku: nie wiem jak się nazywa). A w szatni faceci paradującu na waleta. Czułem się troszeńkę nieswojo. Tym bardziej, że same brzydale.

Po siłce, zgłodniali skoczyliśmy do Piccobelo na makarona.

Pojechaliśmy po DJ'a i we trójkę pojechaliśmy na basen. Przepłynąłem absolutne minimum(500m) i byłem umarty. Nie dawałem rady. Nie obyło się bez 25m pod wodą, oczywiście. Potem już tylko sauna i dom.

Będę spał jak dzidziuś :D

Karnet

Ha!
Dzisiaj odebrałem wreszcie karnet i zacznę chodzić na basen, gdzie chcę i kiedy chcę.
Karnet obowiązuje na czterech basenach, które są mi w miarę po drodze, oraz na kilkanaście siłowni. Namawiam Młodego by mi pokazał kilka zastawów ćwiczeń. W końcu ma MGR na AWF-ie :P

Przygotowania do olimpiady czas zacząć :D

Brian: Chyba Paraolimpiady.
Max: Stul pysk!!! Pytał się kiedyś o coś kiedyś ktoś???