wtorek, 31 sierpnia 2010

Mojito

Stwierdziłem wczoraj, że przejdę się do Pietra do pracy. Nie widziałem się z nim trzy tygodnie. Przy okazji zrobiliśmy rozliczenie miesięczne(net za kino) i wyszło, że jest mi jeszcze dychę winien.

Przy okazji powiedział mi, że znalazł na Starym Rynku knajpę, gdzie dają oryginalne Mojito na prawdziwej mięcie za 9,90. Więc niewiele myśląc, po pracy poszliśmy tam. 

Mojito było przepyszne!!! Już wiem czym się zawsze Brooke zachwycała. To jest to! Prawdziwy smak lata!

Gdy tak siedzieliśmy w ogródku na Starym, było czuć w powietrzu koniec lata. Trochę mi się zrobiło smutno. Ale co tam. To było fajne lato. Miewałem gorsze. Na następna wakacje już mam tyle planów, że tylko na banki napadać. Z resztą i tak pewnie 90% planów nie wypali :P

Pa.

sobota, 28 sierpnia 2010

Wizyta u Brooke

Nie chciała góra do Mahometa, musiał Machomet do góry.

Plany były insze. Miała Brooke przyjechać do Miasta Koziołków, a to ja pojechałem do Miasta Mleka.

Obaliliśmy dwa winka, wsunęliśmy omlety, placka, nektarynki i kilka innych niezidentyfikowanych produktów.
Gryząc nektarynkę, Brooke wypaliła tekstem...

Brooke: Ja to chyba zrobię karierę w wojsku
Zacząłem się krztusić i dusić.
Brooke: Ja serio mówię.
Max: Chcesz mnie zabić. Nie dosyć, że bym się udławił, to jeszcze popluł.
Brooke: Świetnie. Nie dosyć, że musiałabym sprzątnąć ciało, to jeszcze podłogę.

Razem z Brooke brehtaliśmy się cały czas. Obgadaliśmy kilku naszych znajomych i kilkudziesięciu nieznajomych. Brooke, jako mistrzyni blogowa, pokazała mi też kilka praktyczno-estetycznych myków, które rad byłem wykorzystać.

Podoba się???

czwartek, 26 sierpnia 2010

Już się uspokoiłem

Najpierw obejrzałem kilka starych odcinków Smallville, a teraz czytam sobie książkę i piję herbatę z eukaliptusa, trawy cytrynowej i mięty :D

środa, 25 sierpnia 2010

Kac

Brian: Jak tam kac?
Max: Ja nie am kaca. Nigdy.

B: A moralniak?

M: Po czym?

B: Po wczorajszej kłótni. Przecież pokłóciliście się o bzdurę. O hipotezę zamieszkania KIEDYŚ z kimś.

M: Tu nie chodzi o kłótnię, tylko o fakt, że z nimi nie da się rozmawiać. Ciągle.

B: Hej. To ty jesteś ten dobry, a ja ten zły. To ty wierzysz w ludzi i starasz się dostrzegac w nich dobro, bądź chociaż poprawę. Nie ja! Czego się spodziewałeś?

M: ...

B: Za bardzo wierzysz w ludzi. Czy Lois nie powtarzała Ci czasem, że ich już nie naprawisz?
M: Mówiła. I co? Tak po prostu mam się poddać.

B: Tak! Tylko oboje wiemy, że tego nie zrobisz i dalej będziesz się tym przejmował.

M: A co innego mi pozostaje. Jak Tobie przychodzi to tak łatwo???

B: Lata praktyki.

M: Masz jakąś radę?

B: Cierpliwość.

M: To jest rada nie dla mnie!
B: Dla mnie też nie, ale innej rady nie mam.


Chwila ciszy.

M: Jak to możliwe, że wydajesz się teraz być taki w porządku?
B: Zawsze taki jestem. Tylko nie zawsze to widać!

I have no idea how naive i was :(

Oczywiście jestem lekko pijany w tej chwili. Były imieniny Młodego, więc drinków sobie nie żałowałem.

Kiedy wyszli goście, tradycyjnie załączyły się poważne tematy.

Nie wiem co ja sobie wyobrażałem!!!

Zaczęliśmy rozmawiać o wyprowadzce i mieszkaniu z kimś. Ja powiedziałem, że ręczę głową za co najmniej dwie osoby z którymi mógłbym zamieszkać. [Dla swojego bezpieczeństwa nie powiem, które to osoby, gdyż mogły by się poczuć niezręcznie, jak i ja!] Starzy oczywiście się oburzyli, że tak naprawdę poznaje się człowieka, jak się z nim pomieszka z rok. Po części przyznałem im rację, lecz podkreśliłem, że zbyt dobrze znam te osoby, i zbyt wiele beczek soli z nimi przejedliśmy, by coś mogło się jeszcze kiedykolwiek popsuć. Potraktowali mnie jak dziecko udowadniając mi jak mało wiem o życiu. Używając argumentu "Lois" powiedziałem, że nie chodzę do niej tak se, poplotkować, tylko rozmawiamy na poważne tematy i międzi innymi, wspólnie doszliśmy do wniosku, że po wszystkim, co przeżyłem, emocjonalnie mam co najmniej 30 lat. (z Brooke też rozmawialiśmy kiedyś na ten temat. Przyznała mi rację!)

Jak ja mogłem być tak naiwny, by wdać się z nimi w dyskusję?????

Oczywiście, uparcie próbowali mi udowodnić, że nie mam racji. Że jestem młody i naiwny. A ja próbowałem im udowodnić jak mało o mnie wiedzą.

Jak ja mogłem być tak głupi?????

Nie dali sobie nic powiedzieć. Kiedy stwierdziłem, że mnie w ogóle nie słuchają, oczywiście zaprzeczyli. Oni wiedzą wszystko najlepiej.

Jak ja dałem się w to wciągnąć?????

Następnie próbowali mnie nastawić przeciwko moim znajomym. Moim przyjaciołom. Że nie mogę im w ogóle ufać!!!

A im mogę?????

Kiedy przyznałem, że ta rozmowa nie ma sensu z nimi, odwrócili kota ogonem, że to ze mną nie da się rozmawiać! Jestem młody i głupi. To wszystko co mają do powiedzenia.

Jak...?!?!?!

Na końcu urwali rozmowę tłumacząc się, że muszą iść spać, bo wstają przed 5-tą do pracy.

Cała rozmowa z nimi.

Jestem wściekły(na siebie i na nich), rozczarowany(swoją naiwnością) i zawiedziany(wszystkim!)

Brian: Co prawda boję się odezwać, by znowu nie dostać szachownicą w czachę, lecz jestem po twojej stronie. Jakakolwiek rozmowa z nimi kończy się tak samo. Nie wspominając, że rozmawia się z nimi jak z małymi dziećmi.
Max: Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale... Dziękuję Ci Brajan!!!

Zachowanie Brajana to duży plus w tym całym gównie!

Max: Naprawdę Dzięki!!!

AV

AV to koleś, przez którego dostałem kiedyś ataku śmiechu na lekcji fizyki u największej zouzy w szkole :D I to przez niego spadłem z krzesła na biologii :D

Mieszka na tej samej ulicy co ja, tylko na samym jej końcu, a jednak widuję go bardzo, bardzo rzadko. Nie wiem zatem jak to możliwe, że trzy dni z rzędu minąłem się z nim na ulicy.

AV i ja dobraliśmy się jak w korcu maku. Interesowało nas to samo. Worms'y, Dragon Ball i bajki na Cartoon Network(Chojrak-tchórzliwy pies i Looney Tunes). Nasze zeszyty roiły się od setek narysowanych wormsów. Tworzyliśmy makabryczne komiksy o wormsach i wybuchaliśmy śmiechem w środku lekcji. Parodiowaliśmy też wszystkich nauczycieli przerabiając ich na wersje Worms :D Codziennie komentowaliśmy nowe odcinki Dragon Ball'a. W każdym przedmiocie widzieliśmy sytuacje z bajek Looney Tunes i od razu tworzyliśmy stosowne mini-komiksy. Nikt nie wiedział z czego się śmiejemy i wszystkich to drażniło. A my mieliśmy to gdzieś.

Jeżeli chodzi o naukę... Cóż. Bywało różnie. Ja za niego pisywałem kartkówki z matmy, oraz zadania domowe, a on pomagał mi w historii. Na chemii z powodu naszego poczucia humoru byliśmy ulubieńcami pani Kasi. Wołała nas po ksywach. Oboje nienawidziliśmy polskiego, i nabijaliśmy się na niemieckim.

Z nódów graliśmy często w różne gry na papierze. W Kółko i Krzyżyk doszliśmy do takiej perfekcji, że aż 49/50 gier kończyło się remisem. A mimo to graliśmy dalej :D

Wiem nawet dlaczego nasz kontakt się urwał. Z mojej winy, oczywiście.
On mieszkał z matką i ojcem na jednym pokoju. Jego ojciec zachorował na raka i zmarł, kiedy mieliśmy po 19 lat. Od tamtej pory go unikałem, bo nie umiałem wyrazić swojego żalu i złożyć mu kondolencji. Jego rodzice byli zajebistymi ludźmi. Bardzo ciepłymi. Do dzisiaj, kiedy mijam mamę AV'a otrzymuję od niej bardzo ciepły i szeroki uśmiech.

Pisząc to przypomniała mi się pewna akcja. Kiedyś(ok 3ej klasy) zamiast do świetlicy, poszedłem do AV'a do domu i czytaliśmy sobie komiksy. Pod opieką jego mamy, oczywiście. Gdy wróciłem do domu i Mariolka się o tym dowiedziała, wpadła w taki szał, że dostałem po kablem od radia nie tylko po dupie, ale i plecach i nogach też.
Pomyślcie co myślełem o swoich i o AV'a rodzicach.

Wydaje mi się, że czas odnowić znajomość. Nie wiem, czy będzie to łatwe, ale chyba warto spróbować, co nie?

Ostoja/Nostalgia

Czasami mam ochotę wyjechać gdzieś i zaszyć się na rok. Odpocząć od normalnego życia w mieście. Od ludzi, którzy zrobią wszystko żeby awansować. Od martwienia się o pieniądze. Od wszystkiego.

Ostatnio ciągle się natykam na tą tematykę(w książkach, muzyce, filmach). Postacie te często wracają w rodzinne strony, gdzie zdaje się, że czas stanął w miejscu. Ja też chciałbym mieć takie miejsce. Niestety nie mam. Uwodziłem się i wychowałem w mieście wojewódzkim. Jest jeszcze wioska w której spędzałem wiele wakacji.

Pisałem ostatnio, że ta wioska rozrosła się trzykrotnie, a ludzi już nie da się poznać. Straciła swój klimat. Jeżeli chodzi o dom dziadków... Cóż. To już nie jest ich dom. Zapisali go córce i mojemu chrzestnemu. Tak, tej świni. Dziadkowie się bardzo rozchorowali, więc już nie sprawują tam pieczy. Chrzestne za to robi wszystko by dom był ładniejszy, nowocześniejszy, praktyczniejszy. Jednak po tym jak Elle się stamtąd wyprowadziła, ten dom stracił duszę. Dawno temu sprzedali już ziemię uprawną za domem, przeżedzili sadek za kuźnią, kuźnia popadła w ruinę, wyburzyli kurnik, kury i króliki sprzedali, postawili garaż, jeden pies zdechł, drugiego musieli uśpić. Jak już mówiłem, stracił duszę.

Co sprowadza nas do drugiej babci. Na ich osiedlu spędziłem wiele czasu bawiąc się w piaskownicy z kuzynem, grając z nim w piłkę, łażąc po drzewach. Niestety już z tego wyrośliśmy.

Jest jeszcze wioska, w której mieszkał ś.p. brat ś.p. dziadka. Co drugi rok odbywał się tam zjazd rodzinny kuzynostwa. MaGi, z którym łaziłem po drzewach, KaGa i Wiewióra, którym dokuczaliśmy, INa i PiNa, które wiecznie się kłóciły... Ach... To były czasy. Nasze wspólne wypady na cmentarz w środku nocy pamiętam do dzisiaj.
Ta wioska też już straciła urok wraz ze śmiercią ostatniego członka tamtejszej społeczności z nami spokrewnionego.

Nie mam własnej ostoi.

Wszystko się zmienia. Ale wiadomo. Kto nie idzie do przodu ten stoi w miejscu. Jak więc znaleźć złoty środek, kompromis we współczesnym świecie.

Wydaje mi się że jedynym wyjściem jest znaleźć ostoję w ludziach nas otaczających. Otaczać się ludźmi wywołującymi w nas pozytywne emocje i wspomnienia. Pielęgnować uczucia którymi kiedyś tak chętnie darzyliśmy wszystkich.

Ja mam jednak z tym problemy. Zawsze byłem kaleką emocjonalnym. Nie potrafiłem utrzymywać znajomości. A raz zerwany kontakt wydawał mi się niemożliwy do przywrócenia. Dopiero teraz sie tego uczę za pomocą prób i błędów. Moimi kicajami doświadczalnymi są Brooke, Pietro, Domina i kilka innych mało znanych szerzej postaci.

Jest jeszcze jedna osoba. AV. Przez całą podstawówkę i gimnazjum chodziliśmy do jednej klasy, a co najmniej połowę z tego czasu przesiedzieliśmy w jednej ławce. W liceum jeszcze trochę utrzymowalismy kontakt. Potem wszelkie kontakty się zerwały.
Dziś trzeci dzień z rzędu minąłem się z nim na ulicy. To jest chyba jakiś znak, by odnowić znajomość.
O nim zrobię osobny wpis w najbliższym czasie.

Podsumowując. Nie mam miejsca gdzie mógłbym jechać i się zaszyć. Ważne, by utrzymywać kontakt z ludźmi, których ceniliśmy w przeszłości, oraz pielęgnować wspomnienia o nich. Mimo wszelkich trudności.

Skąd więc ta nostalgia? Za czym ta tęsknota? Jak się jej pozbyć? Wiem jak sobie z tym poradzić, wiec dlaczemu mi to nie wychodzi?

wtorek, 24 sierpnia 2010

Królestwo za masaż


Szczególnie za masaż stóp. A za masaż szyi, pleców i nóg oddałbym cię całkowicie jakkolwiek by ktoś chciał.

Brian: Hej! Puszczanie się i łajdaczenie, to moja działka!!!
Max: Phi! Każdy ma swoje potrzeby.

W pracy miałem tak wolny dzień, że myślałem, że się zanudzę na śmierć. A ja głupi zaoferowałem się do pomocy innym, i ktoś to w końcu wykorzystał. Magr. Tak mnie przeczołgał, że zdychałem. Ale za to trzy godziny minęły mi jak z bata strzelił. Tym bardziej nie mogłem się doczekać końca pracy, gdyż czekają mnie trzy dni wolnego :D

P.S.

Masażysta poszukiwany na gwałt !!!

niedziela, 22 sierpnia 2010

Chrzestni

Chrzestna - 40-letnia, zawsze uśmiechnięta, pozytywna kobieta, którą wszyscy kochają.
Chrzestny - 60-letni gbur, cham, prostak i świnia, którego nikt nie lubi. Emerytowany nauczyciel.

Wczoraj na rodzinnej imprezie na działce(na której mnie nie było) Gdy tylko Chrzestny pojawił się na horyzoncie, chrzestna opowiedziała kawał.

Chrzestna: Czym różni się pedagog od pedofila?
Wszyscy: ?????
Chrzestna: Ten drugi lubi dzieci!

Wszyscy w śmiech.

Brajan do dzisiaj kula się ze śmiechu po podłodze na samą myśl.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Merrick

To siódma już część Kronik Wampirzych, Którą przeczytałem. Nie wspominając, że Armanda przeczytałem dwa razy :P

Książkę zacząłem czytać jakiś rok temu, pod presją, by jak najszybciej dotrzeć do "Krwi i złota"(o Mariusie de Romanusie, którego kocham). Po trzech rozdziałach zawiesiłem lekturę.

Po przeczytaniu "Bree", postanowiłem wrócić do Merrick i bardzo dobrze zrobiłem.

Teoretycznie książka opowiada o wywoływaniu ducha Claudii, dziecięcego wampira. W rzeczywistości 3/4 książki opowiada o przygodach Davida Talbota i Merrick Mayfair. Mimo iż Davida nie znoszę, muszę przyznać, że zauroczyla mnie ta historia. Nowy Orlean, Gwatemalska dżungla, cywilizacja majów i mnóstwo duchów. Cudo.

Oczywiście nie obyło się bez romansu w tle(trójkątu wręcz). Najciekawsze jest to, że David przyznał się do biseksualizmui słabości do młodych chłopców.

Co do Claudii...
Zawsze przerażało mnie wywoływanie duchów. A duchy wampirzych dzieci, to już poza wszelką skalą. Claudia okazała się być wredną suką, o ile to w ogóle była Claudia. Wywoływanie ducha zajęło aż jeden rozdział :P za to bardzo intensywny.

I już kiedy myślałem, że wiem jak zakończy się powieść, działania Louis'a zaskoczyły mnie niesamowicie. Końcówka była zaskakująco dynamiczna jak na Anne. Całość bardzo mi się podobała. Nawet mimo nużących fragmentów tak typowych dla pisarki. Polecam lekturę :D

Pan Hilary

Jak zwykle w pracy byłem pierwszy. Zaraz po mnie zjawił się Mózgowiec. Wzięliśmy sie do roboty i czekaliśmy na trzeciego z nas. Na Busia. Buś to chłopiec, który zatrudnił się dwa tygodnie po mnie. Był kilka miesięcy młodszy ode mnie, szczupły wysoki, przystojny, opalony na solarium i lekko głupkowaty. Pracuje się z nim nienajgorzej o ile nie wali ściemy. A wali ściemę bardzo często. Jest to typowy laluś z lekką obsesją na własnym punkcie. Jest też sympatycznym żartownisiem.

Spóźniał się kilkanaście minut i nagle przyszedł. W okularach. SZOK!!! ON I OKULARY???????

Max: Ale inteligentnie teraz wyglądasz :P
Buś: Wczoraj z dziesięć osób mi to powiedziało.

Podśmiewałem się z niego. W ogóle mu nie pasują te okulary. To znaczy, ładnie w nich wygląda, ale nie pasują do jego charakteru!!!

Cała ta sytuacja przypomina mi, że ja sam muszę zainwestować i kupić sobie nowe okulary. Wiem jednak doskonale jaki to jest wydatek i odwlekam to w nieskonczoność. Niesłusznie. Jednak jeszcze mnie na to nie stać :(

Ale Kupię. Kiedyś napewno :P

Freddy kontra Jason

Nigdy nie lubiłem horrorów typu "zabili go i uciekł". Czasem o tym zapominam, i kiedy już oglądan taki film przypomina mi się dlaczego.

Jakoś ostatnio leciał w telewizji owy "Freddy kontra Jason", lecz ja byłem zbyt zmęczony i po pół godziny padłem. To co zdążyłem zobaczyć mnie zainteresowało. Rozwinięcie akcji i geneza Freddy'ego mi się podobała. "Koszmaru z ulicy Wiąząw" jednak nigdy nie oglądałem. "Piątek 13go" natomiast to koszmarny film.

Po obejrzeniu filmu w całości doszedłem do wniosku, że takie horrory powinny mieć wycięte ostatnie 10-20 minut. Ostatnia walka i zakończenie fimów tego typu jest po prostu żenujące.

Lubie czasem się odmóżdżyć głupkowatym, mięsnym horrorem i moim faworytem jest 3-częściowa seria "Droga bez powrotu". Fajnie jest patrzeć jak ludzie giną na milion różnych sposobów. Nienawidzę z kolei kiedy zabijaka jest nieśmiertelny.

Nigdy nie wrócę do tego filmu. Jedynie chciałbym obejrzeć jeszcze remake "Koszmaru..." i na tym zakończę moją przygodę z wymienionymi seriami .

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Deszcz



Pada sobie deszczyk,
Pada sobie równo,

Raz pada na kwiatek,
Raz pada na...


Max: Możesz przestać to powtarzać!?!?!?! Już trzydziesty ósmy raz to słyszę w tej godzinie!
Brian: Ale ja tak lubię deszcz!
M: Ja też. Szczególnie w tak duszne dni.
B: BTW. Jak tam w pracy po urlopie?
M: Nic mi nie mów. Jutro ma być wizytacja, połowa ludzi na urlopach, i bajzel masakryczny. Nawet gdybym się rozdwoił, to niedałbym rady wszystkiego zrobić. Na szczęście nie było dyra :) A terz piję sobie krwawą Mary i jest zajebiście!
B: A dla mnie nie zrobiłeś?????
M: Wódki nie starczyło. Miałem resztkę w szafie, trochę zużyłem do Tiramisiu, i zostało akurat na jednego drinka :P
B: Cham!
M: No i?

:D

I po urlopie :(

Po piętnastu dniach w domciu, trza w końcu wrócić do szarej rzeczywistości :/

Pomalowałem pokój, poleniuchowałem, odwiedziłem znajomych, i mimo, że najważniejszy plan nie wypalił, jestem zadowolony z urlopu.

Nawet z samego rańca poszedłem dzisiaj do fryzjera, ogolić łeb.

Trochę mi się nie chce iść do pracy, ale pociesza mnie fakt, że jutro i pojutrze mam wolne :D

Kolega skomentował mój grafik w fajny sposób!

Chłopiez z blizną: W moich stronach mówi się: "Komu wlazłeś pod biurko?"

HAHAHA!!!

niedziela, 15 sierpnia 2010

Tiramisiu

Z okazji powrotu DeDe z Anglii, Mariolka zaprosiła go z Dominą na kawusię dzisiaj. Ja ostatnio upiekłem na dzisiaj placuszek z kartonika. Idiotoodporny przepis.
Może nie ma prezencji jak kupny, ale jest przepyszny. Na dodatek zakrapiany wódką!!! :D

Angielski humor

DeDe opowiedział wczoraj kawał:

Kolega 1 - Co dzisiaj robiłeś?
Kolega 2 - Nic.
Kolega 1 - Przecież wczoraj robiłeś nic.
Kolega 2 - Nie skończyłem.

:D

Tak głupie, że aż śmieszne :P

Krejzi Saturdej

Rano kawa. Potem basen. 750m w tym 25 pod wodą, jacuzzi, dwie sesje w saunie. Oczywiście załączył mi się Pac-Man:P Następnie działka, a tam karkóweczka z grilla, tosty i sałatka ze świeżych warzyw. Trochę roboty i do domciu. Kąpiel. Serial "Przyjaciele". Teatralka i spotkanie z braćmi. DeDe przyjechał from England :D Kilka piwek razem z DeeJay i Polą. Nawet Domina, mimo innych planów początkowo, dołączyła. W domu zlądowałem późno :D

sobota, 14 sierpnia 2010

Drugie życie Bree Tanner

Max: Byłem sceptycznie nastawiony do tej książki. Twierdziłem, że to nabijanie sobie kasy poszerzając sagę Zmierzch o kolejne części.
Brian: I masz rację. Na pewno powstanie więcej takich książek.
M: Niewykluczone. W każdym bądź razie, czyta się łatwo.
B: Jak Harrego Pottera. Trochę zbyt łatwo.
M: Mi lektura sprawiła dużą przyjemność. Czytałem trzy wieczory po godzince przed snem, oraz podczas podróży do Miasta Mleka i z powrotem.
B: Ale z góry wiadomo jak się skończy.
M: No i co z tego. Pokazuje za to wiele innych szczegółów które mogły umknąć podczas czytania "Zaćmienia". Jest też kilkoro nowych interesujących postaci.
B: Szczególnie Fred, który odstraszał od siebie wszystkie żywe stworzenia.
M: I żartowniś Diego, założyciel sekretnego klubu ninja :P
B: No i pokazuje jakimi skur***ynami są Volturi.
M: Podsumowując. Watro przeczytać.
B: Może być.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Trip + Trip = :D


We wtorek pojechałem sobie do kuzynki, Elle i moich chrześniaków. Wsiadłem w pociąg, 20 min i jestem na miejscu. Zrobiłem wszystkim ogromną niespodziewajkę, bo nikogo nie uprzedziłem. Po drodze odwiedziłem też dziadków. Bardzo rzadko tak jeżdżę, więc why not? Lubię sprawiać ludziom przyjemności.

Bliźniaki. Na początku się bardzo wstydziły. Jak to dzieci. Ale gdy dałem im prezent na drugie urodziny, trochę się oswoiły. Krzyś jest bardzo spokojny, grzeczny, choć mało rozmowny. Emi za to, istny szatan :P Broi, pluje, marudzi, ale jest za to bardziej rozwinięta. Jak to kobieta! Już teraz wiem, że mając naście lat będzie sprawiała wiele kłopotów. HeHe.

Wioska natomiast... Kiedyś składała się z dwóch ulic na krzyż. Wszyscy się znali. Wychowałem się tam. Spędzałem tam każde wakacje przez wiele lat. Znałem wszystkich. A teraz. Jest pięć razy więcej domów, potworzyły się osiedla, i nikogo już prawie nie znam. Była to mała wioska jakich wiele w Polsce, a teraz może się starać o status miasteczka.

Ale ten czas leci :/


Drugiego dnia pojechałem odwiedzić Brooke.

Oczywiście zachwycałem się zielenią, wszędobylskimi wierzbami, i klimatyczną architekturą.

O dziwo, po pięciu latach znajomości, w końcu trafiłem do jej domu. Poznałem rodziców, Nukona, Jodynę, i resztę tej Ulicy Sezamkowej.

Na własnej skórze poznałem jaki terror wprowadziła w ten dom. Nukon jest tak zestresowanym psem, że po schodach wchodzi tyłkiem pod górę! Jeszcze nigdy się tak nie uśmiałem z psa!

:D


Obejrzeliśmy dwa mięsne horrory. Nawet kabanosy nie bardzo nam smakowały :P

Poznałem też rewelacyjny klimat legendarnego balkonu, na którym Brooke pali papierosy i podgląda sąsiadów za pomocą lornetki :D

Miałem też okazję zwiedzić pokój Brooke, który wygląda 100 razy lepiej w reali, niż na zdjęciach. Widziałem, co Brooke ma schowane pod łóżkiem. Jakie książki ma na półce. Gdzie przechowuje najważniejsze pamiątki. Nie mogłem tylko zajrzeć do szafy. Nigdy sie nie dowiem ile trópów ma w szafie :P

Jestem bardzo zadowolony z wizyty. Z obu wizyt. Dzisiaj też najchętniej gdzieś bym pojechał, ale finanse się strasznie kurczą. Poza tym Mariolka przekupiła mnie szarymi kluskami z młodych pyrów na obiad :D Może dzisiaj odwiedzę Dominę? Z nią też się dawno nie widziałem:/

Idę dzwonić.

Pa.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Furia

Trzask! Bum! Prask! JEBUT!!!

Brian: Co Robisz?
Max: Przemeblowanie.

Brajan rzucił się w bok, by uniknąć zderzenia z lecącym w jego kierunku fotelem.

B: Zwariowałeś?! Zdemolowałeś cały pokój!
M: Mój pokój! Mogę robić, co mi się żywnie podoba!
B: Coś się stanęło?
M: Jak na to wpadłeś?
B: Odpuść se sarkazm. Serio pytam!
M: Najpierw dwa tygodnie się zaharowuję, tydzień nawet rzygający chodziłem do pracy, biegiem malowałem pokój...
B: Zajebiście pomalowałeś...
M: NIE PRZERYWAJ MI!!! Załatwiam u starych działkę, podlizuję im się, By na trzy dni se wyskoczyć ze znajomymi na działkę... I co??? Wszystkie plany poszły się j***ć! Jak zwykle!
B: Nie tragizuj.

Szachownica poleciała w jego stronę.

M: Na dodatek połamał mi się Doctor Octopus!
B: Mówisz o tych śmiesznych pajacykach?

Drugi fotel poleciał.

B: Dobra, już dobra. Uspokój się. Już wiem o co chodzi. Rzeczą, którą najbardziej się boisz jest bezsilność. I teraz jesteś w takiej sytuacji. Powstały niesprzyjające okoliczności, na które nie masz żadnego wpływu i czujesz się sfrustrowany. To Strach. A ty często zachowujesz się jak duże zwierze zamknięte w małej klatce. Dzikie zwierze atakuje gdy się boi, więc rzucasz czym popadnie. OK. Rozumiem.
M: Łał! Jakie to głębokie. Zabrzmiało jak słowa Lois. Może zacznę mówić na Ciebie Louis?
B: Możesz nawet Lestat, byle byś porzucił sarkazm.

Brajan rozejrzał się po pokoju.

B: Ale rozbicie trzymetrowego lustra, to już mała przesada. Wiesz czego Ci Trzeba?
M: Nadchodzą życiowe mądrości Brajana.
B: Ha. Śmieszne :/ Potrzebujesz basenu, i masażu. Basenu, żeby się wyżyć, a masażu, by się uspokoić.

M: Aleś ty przenikliwy. A zawieziesz mnie na basen i zasponsorujesz masaż?

B: Przecież dopiero co dostałeś wypłatę!

M: I niewiele mi już zostało.


Chwila ciszy.


B: Więc co dalej?

M: Ty posprzątaj, a ja idę zaparzyć meliskę!

B: ??????

M: Biegiem!

Największa świeczka poleciała w kierunku Brian'a