wtorek, 14 września 2010

Grzybobranie

W sobotę, Ojciec pojechał na grzyby i przywiózł wuchtę grzybów. Z Mariolką, pociachali je i rozłożyli na blachach do suszenia. Wczoraj wieczorem, gdy przyszedłem z pracy, zapach, a raczej odór suszonych grzybów niemal mnie odrzucił. Okazało się, że Mariolka pożyczyła od sąsiadki farelkę, i pomaga grzybom się suszyć. W zeszłym roku, Babcia podsuszała grzyby w piekarniku i część poszła z dymem, a część zgniła. W tym roku, ratują co się da. 

Ja z kolei nienawidzę grzybów. Jedyna jakie toleruje, to suszone w bigosie. Innych niet! A na grzybobraniu byłem raz, wiele lat temu, i znajdywałem jedynie muchomory, a Ojciec łaził za mną i zbierał najlepsze okazy. Ja po prostu nie widzę grzybów. Uwielbiam z kolei łazić po lesie z aparatem :P

A tak naprawdę, to inne grzybobranie mi się marzy!!! Jeśli wiecie co mam na myśli! :DDD

3 komentarze:

  1. z grzybów to znam jedynie...pieczarki:)
    jeść lubię w każdej postaci choć w moim przypadku jestem po nich strasznie głodny. Jakieś takie puste kalorie chyba mają:)

    pzdr

    o jakim grzybobraniu mówisz??

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieczarki, to nie grzyby, i je też lubię bardzo.

    Nie wiesz o jakim grzybobraniu mówię, czy rżniesz głupa???

    OdpowiedzUsuń